Przejdź do głównej zawartości

Rowerzysta – ‘krotki’ poradnik



Przeglądając blogi słowo ‘rower’ pada bardzo często. Być może przemierzacie rekreacyjnie zielone, wiejskie przestrzenie… ja straciłam ta możliwość przenosząc się z spod krakowskiej wioski do jednej z dzielnic Krakowa- Nowej Huty. Mieszkając jeszcze z rodzicami zawsze marzyłam o krajobrazie wyjętym z mazowieckich wsi- dla mnie to teren idealny na odprężające wycieczki rowerowe przy niewielkim wysiłku. Mieszkając w pasie pierwszych przed Zakopanem pagórków ‘wszędzie miałam pod górkę’. Opowiadałam o tej przypadłości terenu wielu znajomym i póki nie zobaczyli na własne oczy zaprzeczali, ze to przecież niemożliwe (sprawa wygląda po prostu tak, ze dom leży na stoku, w obie strony droga prowadzi w gore przez większość czasu). Nie żałuje- obecnie miejski ze mnie stwor.

Sama jazda na rowerze ma dla mnie niesamowity sentymentna wyjeździe dwa lata temu poznałam męża, który organizował przejazd Kraków-Kety (celem był Bałtyk, ale niesubordynacja części grupy i tydzień jazdy w ciągłym deszczu zaprzepaściła ten plan) (;

Swoja droga- przegląd jak nasze namioty wyglądały na początku i pod koniec przez ciągłe opady.


 przed:


w trakcie:




Nie czuje się jakaś specjalistka w tej dziedzinie, podzielę się jednak kilkoma radami dla wszystkich planujących dłuższy wyjazd z mojej perspektywy.

Rowerzysta w terenie:


  1. Rower – oczywista oczywistość: musi być sprawny. Bezpieczeństwo ale i względy praktyczne… w trasie ciężko jest reperować usterki.
  2. Bagaż – im mniejszy, tym lepiej. Prosta zasada: co bierzesz, wozisz. Ponadprogramowe wyposażenie może nie robi różnicy przy pierwszych 100 km- później każdy dodatkowy kilogram boli. Jeżeli wyjazd jest grupowy dobrze ustalić oczekiwania- tak by moc przygotować się na optymalna ilość kompletów odzieży. Uniknie to problemów związanych z tym, ze ktoś nie ma już ciuchów i chętnie zatrzymałaby się bliżej cywilizacji, a inna osoba może jechać drugie tyle.
  3. Pogoda. Deszcz – nas osobiście zaskoczył… Nie pod względem, ze zupełnie się na niego nie przygotowaliśmy, nie spodziewaliśmy się całego wypadu w deszczu (jakbyśmy ciągnęli chmury za sobą). Wszelkie płaszcze i środki zapobiegawcze rozpadły się bardzo szybko. Uratowały nas najzwyklejsze czarne worki na śmieci (duże i grube). Podkładaliśmy je pod namioty, owijaliśmy bagaże… nawet sami się nimi owijaliśmy. Dzis nie wyobrażam sobie wyjazdu bez przynajmniej 3 sztuk- mało waza, a należna do sprzętów ‘macgejwerowskich’. Słonce – filtry, okulary, czapki. Świetnym pomysłem jest chustka zawiązana na karku.
  4. Apteczka – na wszelakie NNW. Bardzo chwale sobie antyseptyki w kremie. Gdy leży się po łokcie w piasku z pobocza na jakimś odludziu, leje jak z cebra, ma się rozwalone nogi, a trzeba wsiąść na rower i jechać dalej, to jest coś uniwersalnego. Dzieki mazistej konsystencji zapobiega dostawaniu się patogenów z woda, koi obtarcia (które potraktowane czymś innym zamieniłyby się w strupy!).


  5. Mokre chusteczki – doradzam wszystkim. Sa uniwersalne i świetnie sprawdzają się jako substytut prysznica. Pozwalają zachować minimum higieny- gdyby nie one chyba byśmy skisły w namiocie biorąc pod uwagę, ze koniec końców każda z dziewczyn na wyjeździe zaliczyła okres. Goliłyśmy nawet na nich nogi ;] Tzw ‘mokry papier toaletowy’ nie spełnia tej funkcji.

  6. Karimaty – mogą się wydawać zbędnym wyposażeniem. Ten kto wziął karimatę na wyjazd za moja rada nie żałował. Od razu mowie, ze na takie wyjazdy nie ma co inwestować w drogie rzeczy- najlepsze są te najtańsze (można je porzucić, wykorzystać w inny sposób). Te grubsze, jakby gąbkowe- są wygodniejsze, ale dużo mniej wytrzymałe… i kosztują często minimum 4 razy więcej.
  7. Doza kreatywności  i dobre towarzystwo– bo bez tego ciężko. Trzeba się nastawić na dostosowywanie do warunków. I tak… nie wzięłam rękawiczek rowerowych. To nic! Wycieczka do sklepu spożywczo-przemysłowego. Zakup zwykłych rękawiczek ogrodowych, które okroiłam z palców.
  8. Bezpieczeństwo – nie ma co szaleć ze stylem na dwóch kolach. Jeżeli jedziecie w dłuższą trasę lepiej nie brać ciuchów ‘wyglądających na drogie’. Niepotrzebnie zwracają uwagę i zwiększają ryzyko zaczepek czy nawet rabunków. Warto rozważnie wybierać noclegi- lepiej poprosić kogoś o możliwość noclegu na posesji niż ryzykować dziki kemping w lesie… szczególnie jeśli przez przypadek znaleźliście się na terenie parku krajobrazowego (prawdziwy przypadek xD). Polecam zaopatrzenie się w gaz pieprzowy.

Ostatnio zarówno ja jak i mój maż poruszamy się jednak głównie po mieście. Od niedawna obowiązuje nowelizacja przepisów dotyczących rowerzystów. Z tego powodu często organizowane są tzw ‘łapanki’ podczas których można zarobić mandat. Nieznajomość prawa niestety nie zwalnia z odpowiedzialności.

Świetnie gdy możemy poruszać się ścieżka rowerowa… niestety jest to marzenie ściętej głowy. Nie wiem jak w innych miastach, ale w Krakowie często jest tak, ze ścieżka mająca łącznie z 300 metrów urywa się kilkukrotnie na chodniku. Wtedy pozostaje on lub ulica. W świetle przepisów poruszanie się po chodniku (jeśli znaki nie informują inaczej) jest wykroczeniem. Tu znów kilka rad ode mnie:

Rowerzysta w mieście:

Jazda po chodniku jest wykroczeniem, (jeżeli znaki nie stanowią inaczej), ale przewidziane sa od tego wyjątki:
  1. Masz pod opieka dziecko w wieku do 10 lat.
  2. Chodnik ma ponad 2 metry szerokości
  3. Na drodze obowiązuje prędkość dopuszczalna wyższa niż 50 km/h
  4. Na drodze panują złe warunki atmosferyczne.

Dodatkowo warto zauważyć, iż jeżeli ścieżka rowerowa znajduje się po Twojej lewej stronie w stosunku do kierunku jazdy nie masz obowiązku poruszać się nią. W innym przypadku jadać ulica łamiesz prawo.


Rowerzysta na przejeździe rowerowym ma pierwszeństwo- ładnie ilustruje to filmie poniżej.



Teraz kwestia najbardziej problematyczna dla mnie – wjazd na ścieżkę z ulicy. Znów przygotowałam rysunki poglądowe. Uprzedzam jednak, ze żadne przepisy nie regulują takiego wjazdu- jest to metoda na chłopski rozum i jedyna potwierdzona w czeluściach Internetu.




W pierwszym przypadku rowerzysta jedzie na wprost. Ścieżka rowerowa jest po lewej stronie w stosunku do jego kierunku jazdy, nie ma obowiązku nią jechać- może, ale nie lamie prawa poruszając się po ulicy (Przepis ten ma zastosowanie szczególnie dla kolarzy, którzy przecież często osiągają prędkości bliskie 50 km/h.).

Drugi przypadek to zjazd z ulicy na przejazd w lewa stronę. Najpierw zmiana pasa ruchu, a później włączenie się do ruchu gdy sygnalizacja na to pozwala. Trzeci przypadek obrazuje sytuacje, gdy na przejeździe znajduje się inny rowerzysta (ma on pierwszeństwo, dlatego należy go przepuścić) .

 Opuszczając ścieżkę rowerowa należy ustąpić pierwszeństwa wszystkim.

Nowelizacja dopuszcza również jazdę w kolumnie, jeżeli nie utrudnia to jazdy innym pojazdom. W praktyce: prócz mało ruchliwych dróg wiejskich,  jeżeli droga jest kilku pasmowa spokojnie można jechać kolo siebie (zmiana pasa ruchu na takich drogach przez auto nie jest uznawane za utrudnienie w ruchu).

 To chyba tyle ode mnie (;

...
Przeglądając blogi, znalazłam ciekawy post u moni1255 na blogu 'Historia pewnego treningu' z kilkoma rzeczowymi poradami na temat dobrej taktyki jazdy na rowerze oraz informacjami co warto zabrać ze sobą jeśli chodzi o prowiant.

Komentarze

  1. Fajne wskazówki ;).

    Do pracy mam daleko, jeżdżę ok. 1,5h komunikacją miejską. Najgorszy był by przejazd rowerem przez centrum.

    OdpowiedzUsuń
  2. jasne możesz dokleić, ja dokleję link do ciebie, bo widzę,że ciekawy post:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę,ze blog zapowiada się super, dodaję do ulubionych:) i fajnie,ze dodałaś ten filmik o nowym prawie

      Usuń
    2. bardzo dziekuje za pochwale (;
      z doswiadczenia na wlasnym przykladzie wiem, ze obrazowe wyjasnienie trafia bardziej (moze jestem wzrokowcem?), a filmik jest bardzo przyjazny ;]

      Usuń
  3. no moim z regoly tez, ale czasem jest mi naprawde ciezko miec o wszystkich dobre zdanie zwlaszcza gdy uprzykrzaja mi zycie :P
    a najgorsze jest to, że nie moge nikomu zle zyczyc bo zawsze sie spełnia ;/
    brrr... cos strasznego!
    Ja z moim lubym wczoraj 30km rowerami zrobilismy, było super :D ale nóżki bolały, az dziwne ze zakwasow nie mam! Pod namiot chetnie bym sie wybrała ale panicznie boje sie kleszczy (mialam odkleszczowe zapalenie opon mozgowych;/)bardzo ciekawy blog, pozwolisz, ze bede odwiedzac, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ahh i ciesze sie, że zobaczysz film! Koniecznie obejrzyj! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Miejsca w sieci, w których można mnie śledzić - porównanie portali pomagających w odchudzaniu

Tym razem zbiór stron i portali internetowych, z których korzystam w celu śledzenia moich postępów. 1. Slank 2. FatSecret 3. Endomondo Ktoś mógłby zapytać - dlaczego korzystam z aż trzech, przy czym w każdym aktualizuję dany z różną częstotliwością. Odpowiedź jest prosta - bo żaden z tych portali nie jest idealny i każdemu czegoś w mojej opinii brakuje. Nie znalazłam do dziś strony idealnej, dlatego wspomagam się nimi trzema. Stąd pojawił się również pomysł na porównanie tych trzech stron. Jesteście ciekawi, który jest najbardziej użyteczny, który może Wam się przydać? Slank.pl Endomondo.pl FatSecret.pl Oprawa wizualna / łatwość w poruszaniu się po portalu +++ Tutaj prym wiedzie Slank, szata graficzna cieszy oko i pozwala na znalezienie wszystkich informacji w kilka sekund. Obsługa tej strony nie powinna sprawić problemu nikomu, nawet osobie która przed chwilą założyła tam konto. + Drugi w mojej opinii jest End

Metamorfoza w zdjęciach z rozmiaru 42/44 do 36/38

Pewien czas temu pisałam, że przymierzam się do opublikowania rezultatów w rzeczywistości, tak by cyferki które zamieszczam na blogu mogły znaleźć swoje odniesienie w wyglądzie. Cóż, zdjęcia innych dziewczyn 'przed' i 'po' działają na mnie niesamowicie- zazdroszczę takich postów, tak i ja postanowiłam takowe zestawienie wykonać. Co prawda moje odchudzanie i praca nad sylwetką nie jest zakończona, ale czemu nie? Od razu muszę zaznaczyć, że nie mam zdjęcia w bieliźnie 'przed'. Od opublikowania zdjęcia 'w trakcie' też powstrzymuje mnie kilka aspektów- dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi takie w ciuchach. Zdaję sobie sprawę z tego, iż mogą być mało miarodajne. Posiłkując się  tabelą rozmiarów  swój rozmiar początkowy określiłam na 42/44. Natomiast obecnie jest to 36/38.  Tutaj  aktualne zestawienie w liczbach. Rozmiar 42/44 - zdjęcia z przełomu kwiecień/maj Rozmiar 36/38 - zdjęcia z dnia dzisiejszego. Zdjęcia są słabej jakości, zdaję

Powrót do żywych

Ostatni okres był dla mnie istną karuzelą. Przyznaję się bez bicia- wybił on mnie zupełnie nie tylko z formy, ale także chęci do jej podtrzymywania. Kroplą, która przelała wszelkie starania był pobyt w szpitalu. Powracam jako syn marnotrawny, wraz z piękną pogodą, która motywuje nie tylko do intensywnego otwarcia sezonu rowerowego, ale i starania się do pozbycia nadprogramowych centymetrów, które pojawiły się podczas mało aktywnego zimowania.