Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Obecny stan rzeczy vol 3

Przyszedł czas kolejnego miesięcznego zestawienia. Waga sprawiła mi niesamowita radość dziś rano i wskazała 63,1 kg! Podciągnęłam to pod 63 kg i spełnienie pierwszego oficjalnego celu! TAK, JEST MNIE 10 KG MNIEJ! Aktualne zestawienie przedstawia się następująco: Oczywiście to nie koniec! Wiem, że jest mnie ostatnio mniej na blogu- i nie tyle na moim własnym, co u Was w komentarzach. Ale to nie znaczy, że się obijam. Po prostu ostatnio mam mam trochę pogmatwanie- gdy wszystko wyjaśnię, prawdopodobnie pojawi się cała relacja. Aktualnie chciałabym osiągnąć wagę 57 kg- czyli czeka mnie kolejne 6 kg do utraty. Jak utrata kilogramów wpłynęła na moją garderobę? Z rozmiaru lekko ponad 42 mieszczę się w 38, które jest już luźne. Prawdopodobnie niedługo zrobię przymiarkę do rozmiaru 36. Postanowiłam zrobić kilka zdjęć, tak więc powinny pojawić się niedługo na blogu. Niestety nie mam takowych sprzed mojej decyzji o odchudzaniu. A co z moimi postanowieniami na ten miesiąc? Prz

Ogień, czyli...: Zupa brokułowa

Dawano Was nie dręczyłam moimi przepisami, dlatego dziś kolejny z serii Zupa brokułowa Brokuł to jedno z moich ulubionych warzyw, które odkryłam stosunkowo niedawno. Dodatek do dania głównego, zupa, surówka... a ostatnio widziałam nawet przepis na placki brokułowe podobne do tych ziemniaczanych. Udowadnia to, iż warzywo to pozwala na prawdziwą kuchenną improwizację. Składniki: brokuł (może być żywy, ale równie dobrze mrożony) serek topiny (ok. 100g czyli jedno opakowanie) Uwaga: Polecam serek topiony z szynką, nadaje zupie ciekawego smaku. Jeżeli ktoś nie lubi... oczywiście zwykły śmietankowy też jest świetny. W kuchni potrzeba: garnka palnika blendera Uwaga: Jeżeli ktoś nie posiada blendera, brokuł można rozgotować, a następnie przetrzeć przez sitko z grubymi oczkami. Jest to jednak czasochłonne. Cena dania: ok. 4 zł Wystarcza na: w zależności od ilości dodanej wody na jeden do dwóch obiadów dla 2-3 osób. Dodatki które proponuję

Jak nie dać się okraść na rowerze

Być może to co napiszę jest dla wielu z Was oczywiste, nie mniej jednak, przyglądając się czasami rowerom poprzypinanym w rożnych miejscach zastanawiam się ilu z ich właścicieli widziało je ostatni raz właśnie podczas zapinania. Możliwe, że ktoś pokłada większą nadzieję w naturę ludzką- niestety ja należę do ludzi małej wiary i wolę nie kusić losu. Na wielu stronach czytam porady 'złomowania' jednośladu. Polega ono na wizualnym oszpecaniu roweru w taki sposób, by nie był pożądanym towarem. Ta rada ma jednak podstawową wadę- tyczy się ludzi, którzy w sumie nie znają się na rowerach i liczą na jakiś tam zarobek. Każdy kto jest zorientowany po wstępnych oględzinach pozna, czy warto się za rower łapać czy też lepiej sobie odpuścić. Zrywanie naklejek, obklejanie taśmą czy najprostsze rozrywanie kilku elementów przed niczym nie chroni, chociaż zapewne nie szkodzi niczym innym jak wstydem jeżeli nie czuje się klimatu poruszania się rowerem tuningowanym w stylu rat ;] Oczywiście

'Co Ty tutaj robisz', czyli jak nie robię nic

Co bardziej dotkliwi prawdopodobnie zauważyli moją mniejszą aktywność na blogerze. Powód może być oczywisty: zaczęłam pracować w dość nieregularny sposób, głównie na popołudniowe zmiany. Przez co- pierwszą część dnia mam rozwalaną (gdyż nie potrafię się zmotywować do bardziej odważnych działań, jeśli wiem, że o 13 mam być w pracy), a wieczorem po 8 godzinach stania, układania butów czy kasowania milionów koszulek niewiele mi się chce. Nie, nie marudzę... po prostu jak to bywa po zastojach początki są ciężkie.  Niestety, drastycznie odnotowałam spadek aktywności fizycznej- nie licząc ok. 10 km dziennie pokonywanych na rowerze, kilometrów pokonywanych pomiędzy alejkami i kilogramów wyciśniętych przy przewalaniu sklepowego asortymentu- nie robię nic! Co ciekawe, nie biorąc pod uwagę już zwykłych wyrzutów sumienia- po prostu bardzo mi zaczyna brakować porządnego wycisku z jakimś cardio. Czyżby była dla mnie nadzieja?  Zbliża się termin mojego comiesięcznego zestawienia, o ile chwa

Internetowe kalkulatory i inne szpeje

W momencie gdy podjęłam decyzję 'nosz, kur... laska- weź się za siebie' potrzebowałam celu. Przynajmniej u mnie odchudzanie dla samego odchudzania nie działa. Zdaję sobie sprawę, że waga to nie wszystko, ale na początek była dla mnie świetnym wyznacznikiem. Gdy ustaliłam swój wstępny cel, nie była to liczba wyssana z palca. Przede wszystkim nie wiedziałam jak będzie dla mnie do osiągnięcia (wielu rzeczy, które wiem teraz, nie byłam świadoma) . Przed założeniem bloga udało mi się zrzucić ok 3-5 kg do 72 kg. Ta liczba była wyjściowa do podjęcia decyzji 'chcę schudnąć 10 kg... a później się zobaczy'. Kilka dni po podjęciu decyzji zaczęłam posiłkować się na wszech obecnie dostępnych różnych kalkulatorach wagi optymalnej. Jak wiadomo, nie można ich traktować jako wyroczni, ale na pewno pomogły mi na swój sposób. Obecnie w takich kalkulatorach można przebierać: BMI, wzory Brocka, Lorensa... multikalkulatory. Biorące pod uwagę tylko wzrost albo wiele czynników. Oto kilka

"Jedz co chcesz, wyglądaj jak chcesz"

Ostatnio trafiłam na kanał 'Warszawski Koks' na którym pojawiły się filmiki z serii "Jedz co chcesz, wyglądaj jak chcesz". Nie uprzedzając zbyt wiele, oto jeden z nich: To co przeżywam drugi dzień, to to, że na redukcji wpieprzają chipsy i popijają aspartamem w Pepsi. Pierwsza reakcja- bunt! Pierdole, tez tak chce! Druga: boże, będę świecić po miesiącu takiej diety! Po chwili zastanowienia jednak można dojść do kilku wniosków: 1. Liczy się deficyt kaloryczny i proporcje składników. Też należy podziwiać ich cierpliwość do wyliczania wszystkiego- jeżeli zadają sobie tyle trudu by wcisnąć lody... 2. Wszystko jest dla ludzi- z umiarem. Pewnie wiele z nas wcześniej bez oburzenia ładowało w siebie paczki chipsów i nie miało z tym problemu. To tak jak z wszelakimi barwionymi na zielono napojami- są fajne, nietypowe. Nikt nie broni ich pić... ale nie ciągle. Przez zawartość tartrazyny (E102) obniżają zdolności umysłowe i u dzieci powodują ADHD. Tak, zielone f

Ogień, czyli...: Zupa z soczewicy

Tak, dziś kolejny przepis z serii "Ogień, czyli...". Bardzo dziękuję za pozytywną reakcję na pierwszy przepis, który najłatwiej znaleźć w zakładce o tym samym tytule co seria. Zupa z soczewicy (soczewicowa) Tak naprawdę istnieją dwa warianty tej zupy- gotowana i podsmażana. Preferuję ten pierwszy, może dlatego, że to było moje pierwsze spotkanie z soczewicą. Ta potrawa znów ma 3 podstawowe zalety: taniość (jak to brzmi, słowotwórstwo pełną gębą), łatwość przygotowania (gotuje się sama), niskie IG przy dużej tendencji do bycia sytym daniem- nie ma zabielania czy zasmażki! Najczęściej gotuję ją gdy wiem, że drugi posiłek będzie skromniejszy lub nie będzie czasu go przygotować. Kolejna potrawa idealna na kilka dni, szczególnie chłodniejszych. Składniki: Woreczek soczewicy czerwonej (400g) Przecier pomidorowy (2 łyżki) lub 2 pomidory  2 marchewki Seler (opcjonalnie) Sól, pieprz, ostra papryka- Ew. kostka rosołowa jeżeli ktoś lubi Uwaga: dostę

1000 km: od gór po Bałtyk

Tak miałaby wyglądać trasa rowerowa łącząca polskie góry i polskie morze, której nazwa projektu brzmi dumnie "Wiślana Trasa Rowerowa". Nazwa, jak można się domyślić- pochodzi od rzeki wzdłuż której takowy szlak miałby przebiegać. Przebywając całą drogę moglibyśmy pokonać 1000 km! Co ciekawe, pomysł pojawił się na przełomie lat 2004-2009 i zyskał poparcie ośmiu województw. Koniec końców powstały jedynie odcinki lokalne, ponieważ zabrakło odgórnej organizacji. Dlaczego zaczynam ten temat? Ponieważ pomysł reaktywowano! To świetna kampania która ma ogromny potencjał spopularyzowania turystyki, nie tylko rowerowej, ale i krajowej- w końcu trasa ta biegłaby przez wiele, na prawdę ciekawych miejsc w Polsce. Dodatkowym atutem byłoby bezpieczeństwo- co innego przemierzać kilometry na specjalnej drodze, co innego na zwykłej asfaltówce. Nawet na bocznych ulicach o małym natężeniu ruchu zdarzają się tacy, którzy muszą poczuć wiatr we włosach i będąc nawet najbardziej ostroż

Kolejne 7 taktów o mnie

  Ponownie powrócił do mnie ten tag, tym razem od mokah oraz Julki . W pierwszym przypadku znów się muszę męczyć i wymyślać coś ciekawego, w drugim podano mi od razu gotowe pytania. Nie ma co zwlekać- jedziemy: Pytania od Julki: 1. Posiadasz jakieś zwierzę?  Tak. Harem bojowników. W tym tygodniu przyjeżdżają do mnie szczury! 2. Ulubiona książka? "Bracia Karamazow" Dostojewskiego 3. Ulubiona pora roku? definitywnie zima 4. Posiadasz konto na Fb? tak, co ciekawe długo byłam przeciwnikiem tego portalu. niestety gdy osoby z mojego roku ze studiów zaczęły tam ustalać terminy egzaminów i umieszczać istotne informacje- nie było, że boli 5. Ulubione imiona męskie i żeńskie? Powiedziałabym, że moimi ulubionymi imionami jest moje i mego lubego, prawda jest taka, że długo nie akceptowałam imienia nadanego przez rodziców, unikalność zaczęłam doceniać w liceum i od tego czasu uwielbiam swoje imię- Marzena. Bardzo podoba mi się również Róża. 6. Jakie masz zainteresowania ?

Czego nauczyłam się przez 42 dni prowadzenia bloga?

Gdy zakładałam bloga w głowie przyświecała mi idea, iż będzie mnie on motywował. Należę do tych osób, które jak się nakręcają to na dobre- potrzebowałam więc bodźca. Nie ukrywam, że gdyby nie to, że jest parę osób które tu zaglądają zapewne nie miałabym takiej pary. Szybko odkryłam, że prócz codziennej dawki motywacji i siły do wytrwania (niektóre z Was miały podobne wymiary do mnie, lub nawet wyższe... a teraz patrzę na zdjęcia chudzinek!- to pokazuje, że można!) poprzez prowadzenie bloga przyswajam podświadomie bardzo dużo informacji. Być może dla 'starych wyjadaczy' to oczywistości, ale w moim przypadku okazało się, że często wpajano mi bujdy. Gdy tak rozmyślałam na ten temat,  stwierdziłam, iż to świetny pomysł na notkę. Dziewczyny, jeśli czegoś nie wymieniłam- podzielcie się ze mną swoją wiedzą. Moje subiektywne zestawienie bujd na resorach: 1. Odchudzasz się? Jedz owoce, one nie tuczą! Jeśli poczujesz głodek o 22 dojedź jakimiś jabłkami. Pierwszy dzwonek, iż może to

Ogień, czyli... : Zupa meksykańska

Postanowiłam rozpocząć dodatkową serię na moim blogu poświęconą jednej z moich pasji, czyli gotowaniu. Cykl nazwałam "Ogień, czyli..." , a szczegóły znajdują się w zakładce o tej samej nazwie w menu. Dlaczego? Uwielbiam gotować.  Uwielbiam improwizować i nie lubię nudy w kuchni. Być może któraś z Was zauważy jakieś błędy w moim menu lub... wykorzysta moje eksperymenty u siebie. Jako typowa studentka, mam studencki budżet. To nie znaczy, że nie można jeść na prawdę fajnych rzeczy! Jest to taka moja osobista odpowiedź na przekonanie, że ciekawe obiady są raczej drogie.  Kuchnia to alchemia i wiem, że same przepisy to nie wszystko, dlatego w miarę możliwości będę starała się zamieszczać uwagi tłumaczące, dlaczego należy postępować tak lub inaczej przy ich wykonywaniu. Diabeł tkwi w szczegółach, których nieznajomość potrafi zepsuć wszelakie starania przygotowania czegoś dobrego.  ........................ Dziś na kuchni: Zupa meksykańska Co prawda sezon paprykowy

Diabelska waga!

Tytułem wstępu: nie nie będę marudzić na stojącą w miejscu wagę, lub o zgrozo(!) taką paskudę, co specjalnie zawyża wynik by jedynie mnie stresować. Waga ruszyła! Tak, dziś tak króciutko (;

Co jem - przegląd w fotografiach

Od pewnego czasu robię zdjęcia tego co jem- oczywiście jest to czynność wykonywana wybiórczo i fotorelacja jest bardzo niekompletna. Kilka potraw zostało skonsumowanych przed zrobieniem zdjęcia, obiady (a raczej kolacje) często jedzone wspólnie z mym lubym nie są w ogóle uwzględnione. Nadal jakoś dziwnie obnosić mi się z moimi dziwactwami które nabywam próbując stracić na wadze.  Powoli przestawiam się na poranne posiłki, znalazłam jakąś tam metodę, w której za wszelką cenę próbuję coś zjeść przed wypiciem kawy. Nie jestem jeszcze na etapie, gdzie analizowanie jadłospisu i znajdowanie błędów przychodzi mi z łatwością, dlatego wszelakie sugestie mile widziane. Zdjęcia nie są podzielone wg dni... więc tym raczej nie ma jak się sugerować.   śniadanie; rosół z kaczki; bób, sos czosnkowy na jogurcie, kurczak curry (tu mój luby miał jeszcze porcję ryżu); crunchy z jogurtem naturanym     ogórkowa na rosole; brokuł, jajko i ryba (tilapia: pieczona w piekarniku z r

Tag: 7 faktów o mnie + relacja z HIIT Cardio and ABS Workout

Przede wszystkim, zostałam otagowana łańcuszkiem '7 faktów o mnie' przez Arkadii . Ciekawa ejstem czy kogokolwiek to fascynuje, ale by tradycji stało się za dość. 7 faktów o mnie: 1. Od 3 miesięcy jestem mężatką. Założyłam obrączkę jako pierwsza ze znajomych i chyba rozpoczęłam lawinę oświadczyn ;] Tak czy inaczej wiele osób mówiło mi, że nie spodziewało się, iz będę 'pierwsza'. 2. Studiuję chemię na WChUJu (skrot od: Wydział Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego), specjalizacja: chemia biologiczna. Pracę magisterską piszę w porozumieniu z Wydziałem Biologi, Biochemii i Biotechnologii w Zakładzie Biochemii ogólnej. Jej, jak to mądrze zabrzmiało. A tak na serio- strasznie się cieszę. 3. U mnie w szafie rządzi czerń. A z butów uwielbiam trampki! 4. Uwielbiam steampunk, mam mnóstwo dodatków w tym stylu. Często ludzie dziwnie przyglądają się moim ozdobom, bo kolczyki z mechanizmów zegarkowych, łożysk czy żarówek to codzienność. 5. Należę do osób za któr